Dzieci lubią latać, jeżeli ich rodzice lubią latać i się nie boją. Bo chociaż byście dziecku wmawiali, że latanie jest super, a sami tego się boicie - to dziecko wyczuje fałsz. Tak, niestety. Ale można się przygotować do lotu na kilka sposobów i przetrwać go w miarę spokojnie. Do tej pory nasz najdłuższy dystans to Warszawa - Wyspy Kanaryjskie (lot przedłużył się z powodu zamieszania z usadzeniem pasażerów do 6,5 h w zamkniętym samolocie). I ani razu nie było płaczu, raz czy dwa zdarzyła się nuda.
Pierwsze przygotowanie to zasada małych kroczków. Zaczęliśmy latać jak Rysiek miał 8 miesięcy, wybraliśmy lot Warszawa-Gdańsk. I my i on przeżyliśmy go fantastycznie. Pozbawiliśmy się obaw, że nie damy rady i zaczęliśmy latać na dłuższe (choć na razie europejskie) trasy.
1. Papierologia i odprawa
Pamiętaj, że jako osoba z dzieckiem masz prawo podejść do odprawy pierwszy i bez kolejki. Wiem, współpasażerowie patrzą wilkiem, ale trudno. Jeśli lecisz lotem rejsowym, to możesz udać się do odprawy biznesowej. Przejdź przez te procedury jak najszybciej się da i udaj się do strefy oczekiwania na lot. Warto poprosić o miejsce jak najbliżej wejścia (przodu) samolotu. Najbardziej komfortowe dla rodzin z małymi dziećmi jest miejsce w pierwszym rzędzie, bo dziecko może usiąść sobie na podłodze i zająć się zabawkami. Ale jeśli takiego nei zdobędziecie - trudno.
2. Na lotnisku
Zwykle masz godzinę lub więcej, bo odprawiasz się bez kolejki. Na wielu lotniskach bramki sprawdzające dla rodzin z dziećmi są "przyśpieszone" i tutaj już obsługa lotniska dba o Twój komfort i skieruje Cię do odpowiedniej bramki.
Gdy wreszcie znajdziecie się w hali odlotów, możecie liczyć na plac zabaw (zwykle są, czasem bardzo fajne, jak w Madrycie czy w Barcelonie, czasem ograniczone - jak do niedawna w Warszawie, chociaż Itaka ostatnio wystawiła naprawdę wypasiony autobus do zabawy). Warto przed lotem dziecko wybiegać i wymiętosić. Będzie spokojniej siedziało w samolocie. Kilka rad miętoszenia młodszych znajdziecie tutaj
---> KLIK. Generalnie chodzi o to, aby dziecko wykonało ruchy w różnych płaszczyznach (w przód i tył, w lewo i w prawo (krakowiaczek), w górę i w dół (podrzucanie), wokół punku odniesienia (kręcenie za ręce, nogi), wokół własnej osi (kręcenie w miejscu, fikołki). Starsze dzieci namawiasz zatem do ćwiczeń, które spełniają te wymogi. Wtedy mózg zaspokaja - na jakiś czas potrzebę ruchu. Zatem tę godzinę warto poświęcić na "zmęczenie" mózgu.
Pamiętajcie, że zazwyczaj obsługa lotniska prosi pasażerów z dziećmi jako pierwszych do gate'u. Ja zawsze staram się wchodzić jako ostatnia, bo boarding trwa czasem i 30 minut. Dodatkowy czas w unieruchomieniu nie gra na Waszą korzyść tym razem. Trochę wbrew zasadom, ale warto o tym pamiętać.
3. Start i lądowanie
Rzadko się to zdarza, ale szczególnei podczas infekcji lub u dzieci się zdarza, że zatykają nam się uszy w związku ze zmianą ciśnienia. U małych dzieci, karmionych piersią, wtedy jest czas na to, aby dać dziecku pierś. Ssąc udrożni sobie kanaliki, a poza tym zapewniacie mu poczucie bliskości. W sumie nawet jak dziecko niedawno jadło, to pewno piersi nie odmówi.
Starsze dzieci można wtedy poczęstować landrynką, lizakiem, czymś do ssania, ewentualnie dać do popijania przez słomkę wodę lub sok. Ten sam mechanizm działania. Także guma do żucia się sprawdza.
Dla freaków latania (jak mój syn) konieczne są aviatory :D oraz jego pytanie "Czy wszystkie systemy gotowe?" odpowiedź: "Tak, kapitanie. Gotowe." No i możemy lecieć.
4. Gazetka pokładowa i magazyny (niekoniecznie dla dzieci)
To na pewno znajdziecie w kieszeni przed sobą. Można je obejrzeć z dzieckiem, nie czytać a opowiedzieć, zastanowić się np. kim jest ta pani ze zdjęcia (choćby reklamowała zegarki Chopparda może przecież być księżniczką albo pływaczką, nawet jeśli nią nie jest, prawda?) Czasem jest także opis samolotu, którym lecicie - wtedy możecie przez okno podejrzeć, gdzie są te silniki odrzutowe, pokazać dziecku gdzie dziób, gdzie ogon itp.
5. Książki przygotowujące do lotu
Zanim wylecicie, w domu jakiś czas wcześniej warto przeczytać kilka książeczek z serii "Mądra Mysz" - "Mam przyjaciela pilota" i "Zuzia leci samolotem". Każda z nich kosztuje około 7 zł.
6. Warto mieć w bagażu podręcznym: czysty zeszyt, naklejki, kredki, ołówek, kolorowanki
W razie spokojniego lotu bez turbulencji można tym zająć dziecko na jakiś czas. Lepsze to niż czytanie, bo zwykle hałas przeszkadza w czytaniu na głos. Dzieci umiejące czytać także świetnie zajmą się gazetkami i książeczkami w sam raz dla nich.
7. Linie lotnicze pamiętają o dzieciach
Jedne mniej, a inne więcej troszczą się o małych pasażerów. Do tej pory chyba najfajniesze gadżety dostaliśmy od Air Berlin (papier do origami, zestaw do gry w kości, ołówek). Niby niewielki koszt, a radość dużo więcej niż z gazetki pokładowej LOTu. W AirBerlin Rysiek dostał także paszport małego pasażera (z miejscem wpisywania swoich lotów) i z miejscem na wklejenie zdjęcia.
8. Teatrzyk - pacynki
Ostatnio udało mi się zażegnać kryzys nudy torebkami na wymiociny i ołówkiem. Wkładasz torebkę na rękę, rysujesz śmieszne miny, robisz dziurę na język itp. No i teatrzyk gotowy... Zawsze to kilka minut do przodu.
9. 5 zabaw bez użycia niczego ---> KLIK
10. Mądre aplikacje na iPad/tablet.
Skarbnicą wiedzy na ten temat jest
blog ---> KLIK "Apki dla dzieci". Ja dla najmłodszych (1-3 lata polecam aplikacje z cyklu TinyHands oraz wszelkie sortery, ułóż, przyporządkuj itd. Jest tego mnóstwo także w wersjach darmowych).
11. W końcu film
Jak już nie dajecie rady, nie macie pomysłów i w ogóle nie wiecie, gdzie się podziać, trochę przegoniliście dziecko z ogona na dziób i z powrotem, to może czas na jakiś film? Nie znam dziecka, które nie lubiłoby "Krecika", ale to już Wasz wybór. Jest też sporo innych ciekawych filmów (a może coś o miejscu, do którego się wybieracie), wreszcie "Samoloty" Disneya.
A my obejrzeliśmy (wcale nie przygotowując się do lotu) odcinek Jasia Fasoli, w którym rozśmieszał dziecko współpasażera... Pamiętacie? Jeśli nie to polecam
---> KLIK. Skutkiem było to, że Rysiek udawał Jasia Fasolę, doprowadzając do płaczu (ze śmiechu) dwóch siedzących opodal Hiszpanów. Ja też się popłakałam.
Powodzenia i wysokich lotów!