Miało nas tu nie być, ale okazało się, że pociąg nocny do Madrytu ma określoną pojemność i niestety nie ma biletów, więc zamiast jechać z Coimbry nocnym do Madrytu, lecimy z Porto. Skoro i tak musieliśmy tu przyjechać, skróciliśmy nieco postój w pięknej Coimbrze i jesteśmy tu!
Ptasi targ to niedzielna tradycja. Dużo ludzi ma tutaj kanarki - często na balkonach lub wprost na murze za oknem wywieszone, tak, że nawet na wąskich uliczkach bez drzew słychać ptasie trele.
Rybacka Ribiera nie okazała się najpiękniejszym miejsce Porto - dużo turystów i pocztówkowe widoczki...
Często odnoszę wrażenie, że czas zatrzymał się tutaj w miejscu.
Pulpo a la gallego - ośmiornica z papryczkami pimiento de padron... mniam!
I jak wszędzie w portugalskich miasteczkach - tarasy widokowe, windy, schody i widoki na dachy kamienic!
Nawet przy tym upale studenci w swoich strojach... No podziwiam ich szczerze!
Niestety nie mogłam zrobić zdjęcia w księgarni, gdzie nakręcono scenę biblioteki w Harrym Potterze, ale za to zrobiłam zdjęcie w sklepie obok. :D Był także zachwycający i równie piękny!
W przyszłości marzy nam się długi rejs rzeką Duoro - ale to chyba jak dzieci już będą duże i pojedziemy sami, bo godzinny rejs w tej chwili to optymalna długość. Swoją drogą inżynierowie mostów powinni przyjechać do Porto i obejrzeć sobie różne rozwiązania techniczne! I do tego piękne!
Wilki rzeczno-morske w swoim żywiole.
I jeszcze trochę portugalskeij ceramiki - ostatni rzut oka na Portugalię - wieczorem już odlatujemy!
Adios! Było CUDNIE!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz