poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Czy spać razem z dzieckiem?






Ostatnio koleżanka, mieszkająca na stałe w Hiszpanii, zapytała na facebooku znajomych, jak to jest w Polsce ze spaniem razem z dzieckiem. Dziewczyny się rozpisały - w zasadzie rozpisały się tylko te dziewczyny, które ze swoimi dziećmi śpią albo im na to pozwalają epizodycznie. Zabrakło głosów na nie, a one na pewno się w społeczeństwie pojawiają, mam wrażenie, że głównie wśród tych, którzy sami dzieci nie mają - albo ich latorośle już duże, dorosłe nawet.

Ja nie wiedziałam czy chcę spać ze swoimi dziećmi czy nie. Najmłodsza w całej wielkiej rodzinie. Młodsza i to dużo od wszystkich - kuzynostwa, znajomych i tak dalej - nie było w moim otoczeniu maluszka żadnego. Jeden chłopiec, który trzymany był przy cycku i zasypiał - syn przyjaciółki mojej mamy - wydawał się nam wszystkim (ho ho, dorosłym 5 czy 7 latkom) wyjątkowym kuriozum. Nie było dyskusji o tym, czy z dziećmi się śpi. Skąd miałam to wiedzieć?

Nie słyszałam takiego zwrotu wtedy jak macierzyństwo bliskości, nie interesowałam się (i szczerze powiedziawszy nadal średnio się tym interesuję) psychologią dziecięcą jakoś wnikliwie. Zdałam się na intuicję. Ona mi podpowiadała, że na pewno dziecko nie może się wypłakiwać, bo jak płacze to mu źle. I wiedziałam też, że na pewno nie zostawię dziecka w innym pokoju na noc. Wiele argumentów za tym przemawiało, ale głównym argumentem była moja wygoda. To, że karmienie nocne mnie nie wyrywało ze snu, to że dziecko po nocach nie płakało, to, że na wakacjach, podczas wizyty u rodziców itd. nie potrzebowałam łóżeczka, kojca, kosza czy innego gabarytowego wynalazku.

Jeszcze w ciąży się nad tym zastanawiałam, razem się zastanawialiśmy - gdzie umieścić naszego potomka nocą. I gdzie śpi do dziś? No tak - z nami. Czy są jakieś minusy? O tak - czasem położy się w poprzek i mimo, że nasze łóżko ma 2 (słownie dwa) metry i 80 centymetów szerokości, to potrafi zaleźć za skórę. Poza tym minusów brak. A plusy są liczne. Przespane noge w okresie niemowlęcym, szybkie odpieluchowanie nocne, świetny kontakt z obojgiem rodziców, brak lęków nocnych i strachów potworowych, pewność siebie i otwartość. Tyle na pewno. A może coś więcej.


Ostatecznie do decyzji o co-sleepingu przekonała nas książka "Śpimy z dzieckiem" i jeden główny i podstawowt argument: żaden inny ssak, ludy pierwotne, a także połowa świata nie wyrzuca dziecka z legowiska, dlaczego więc tzw. świat zachodni miałby to robić...? 


My śpimy razem, nikomu to nie przeszkadza, jesteśmy wyspani (nawet jeśli czasem ktoś chrapie albo się za mocno wtula, to lepsze to niż nocne łażenie do drugiego pokoju) i nie ma problemów z aklimatyzacją w nowym miejscu. 


A Wy co sądzicie o wspólnym spaniu? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz