I jedną z moich ulubionych artystek-ilustratorek jest Katarzyna Bogucka ---> KLIK czyli jedna z założycieli grupy projektowej Nioska ---> KLIK.
Pierwsze książki z ilustracjami Katarzyny Boguckiej trafiły do nas jeszcze zanim w ogóle urodziłam pierwsze dziecko. Wiecie co zrobiliśmy z mężem, jak się dowiedzieliśmy, że Rysiek przyjdzie na świat? Poszliśmy do księgarni, żeby obejrzeć książki dla dzieci. I wyszliśmy z trzema albo i czterema książkami zilustrowanymi przez Bogucką.
Od tamtej pory nie odpuszczamy żadnej książeczki z jej ilustracjami. To jak jakaś obsesja. Dzicy psychofani ilustratorki. Zawsze czytam stronę tytułową przed rozpoczęciem lektury, ale w przypadku Boguckiej jest to w zasadzie zbędne, bo zapewniam Was, że Rysiek doskonale już rozpoznaje jej styl, tak jak Wy rozpoznawaliście Lutczyna.
Rysiek uwielbia ilustracje Boguckiej, bo zamiast kota widać jego ogon. Czyli oczywistość z innych dziecięcych książeczek jest zastąpiona ilustracyjną metaforą, pars pro toto tak charakterystyczne dla sztuki plakatu (zresztą plakaty Boguckiej też można kupić, a także - a jakże - zobaczyć ilustrowane przez nią artykuły w prasie kolorowej). A ja uwielbiam Bogucką, za to, że jej ilustracje są takie oldschoolowe, nieoczywiste, zahaczające o styl lat 60-tych, pewien dekonstrukcjonizm i plakatowość właśnie, a jednocześnie uwielbiam jej poczucie humoru w tym ilustrowaniu. I dozę zaufania do inteligencji plastycznej dzieci - głównych odbiorców tej wspaniałej sztuki.
Jakiś czas temu Tatarak wydał "Maryna, gotuj pierogi". I to jest książka, którą kupiłam wyłącznie dla ilustracji.
Miałam nadzieję, że wydawnictwo "Dwie siostry" pociągnie serię klasyków polskiej literatury dla dzieci (czyli pierwsze zdjęcie), być może angażując jeszcze innych młodych ilustratorów. Ale na razie cicho.
Za to wydawnicto Visart ---> KLIK (mam nadzieję, że) rozpoczyna fajny cykl z młodymi polskimi ilustratorami. Na pierwszym miejscu przyjechała "Lokomotywa" Tuwima z ilustracjami Boguckiej właśnie. To chyba pierwszy raz, kiedy tysiąc atletów nie wżera tysiąca kotletów! Wielka radość jak dla mnie! :D
A druga książka z tego wydawnictwa to "Rzepka" Juliana Tuwima. Wiecie, że jesteśmy pierwsi, którzy tę książkę mają! Podejrzewam, że owszem, trafiła ona gdzieś jeszcze wcześniej świezutko od wydawcy, ale my w ogólnodostępnej formie dostaliśmy ją na premierze na Targach Rzeczy Ładnych w Warszawie jako pierwsi klienci. I też jestem zachwycona ilustracjami. Styl zupełnie inny, wesoły, kolorowy, bardzo bajkowy. Z wesołym teatrzykiem pełnym dzieci poprzebieranych za Kicię, Mruczka i Wnuczka. Emilia Dziubak ---> KLIK to także watre do zapamiętania nazwisko w młodej polskiej ilustracji. Mamy także inne książki przez nią ilustrowane, wszystkie przez Ryśka bardzo lubiane. Polecam przejrzeć sobie blog, a zobaczycie jakie cuda i cudeńska tam się dzieją.
Z niecierpliwością czekam na kolejne książeczki z cyklu wydawnictwa Visart. A format prostokątny, wydanie tekturowe i jeden wierszyk w książeczce - to mój (a przede wszystkim dzieci) ulubiony. W ogóle uważam, że dzieci bardzo lubią książeczki jednowierszykowe, a nie grube antologie, a różnorodne ilustracje na bardzo długo, a czasem na zawsze, zostają w ich głowie jako archetyp tego właśnie wiersza. Dlatego warto zwracać uwagę na to, w jakiej oprawie graficznej zaserwujecie dziecku literaturę.
Z radością obserwujemy także blog "Garaż ilustracji książkowej" --->KLIK.
A Wy jakich ilustratorów młodego pokolenia lubicie najbardziej?
Wpis ten powstał w ramach projektu blogowego Przygody z książką ---> KLIK.
Też bardzo sobie cenię książki tak ilustrowane. Przesłodzonej disnejopodobnej kreski mam już po wyżej uszu. Marnej grafiki komputerowej również, że o różowo-brokatowych ilustracjach dla dziewczynek nie wspomnę. Cieszę się, że powstaje też coś naprawdę interesującego.
OdpowiedzUsuńDokładnie! W ogóle rozróżnianie ilustracji pod względem płci jest dość specyficzne. Córka jeszcze nie ma preferencji, ale syn często woli ilustracje np. z Calineczki albo o myszkach, a książki "chłopackie" o autach czy robotach nie są wcale ulubione. Ja się staram w ogóle tych "supermarketowych" książek (chodzi o estetykę, a nie miejsce zakupu) nie mieć w domu, ale mamy kilka takich kwiatków, że to nawet nie jest kicz, tylko "grafik płakał, jak projektował"...
UsuńLowe <3 My też kochamy Bogucką i Dziubak :) I o Boguckiej właśnie miał być mój kolejny post książkowy ;) ale w takim razie szukam alternatywnego tematu :)
OdpowiedzUsuńPtaszki ćwierkają, że Rzepka niedługo zagości i w naszych progach. Śliczna jest!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ilustracje Dziubak! Rzepka i w naszej biblioteczce zagości ;)
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie "Maryna.." - sentyment mam... do pierogów i piosenki ;)
OdpowiedzUsuńBoskie ilustracje!:) Chyba na coś się skusimy.
OdpowiedzUsuńW tytule powinno być "chodź", od chodzenia, a nie "choć", które znaczy "chociaż".
OdpowiedzUsuńojej! Dziękuję i wstyd mi bardzo!
Usuń