wtorek, 17 lutego 2015

Wzruszka czyli powitanie

 
Tak czekałam, żeby wreszcie wejść do domu! Do Ryśka, za którym się tak wytęskniłam (bo "dzieci są rezerwuarem chorób wieku dziecięcego"). Żeby się umyć pod własnym prysznicem i położyć we własnym łóżku. I w ogóle nie przewidziałam, że jeszcze przed drzwiami poryczę się ze wzruszenia. Już w samochodzie ryczałam, że jedziemy do domu, do domu. Ale to takie tam trzy łezki. A to? No jak bóbr!
 
 
 
 
Z okazji Dnia Kota syn mi namalował koty! I jak jak jak nas powitał: "Ojej, ale ona jest malutka, taka mikromalutka, ta moja Celinuszka!"
 
 


 
I dostałam piękne kwiaty! Pachnące tulipany!
 
 


 
 
I jeszcze do tego wszystkiego tyle i takich pięknych (i także pysznych) - ciastek z cukierni Odette ---> KLIK. Pysznności, pyszności - zwłąszcza ta pomarańczowa pół-kula - marakuja, passiflora, kokosy i coś jeszcze... Mmmmm... Mniam...
 
 


 
 
 
A potem cała nasza paczka się zebrała do rodzinnej fotki! to jest prawdziwa radość z Nimi być w domu! Taaaaaaka radość!
 
 
 


Dzięki chłopaki! Dzięki babciu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz