Miał być Wilanów i labirynt prosto z Alicji w Krainie Czarów, ale niestety sobotni wieczór, mimo śniegu z deszczem, nie jest dobrym momentem na odwiedzanie Wilanowa. Nigdy więcej w weekend. Nie dało się nawet wjechać na parking...
Zatem postanowiliśmy - ku wielkiej rozpaczy i zdenerwowaniu Ryśka - pójść do Łazienek, żeby zobaczyć te piękne damy w krynolinach i dżentelmenów we frakach. Piękne, pięknie - choć z braku śneigu pozostało ślizganie się po błocie...
Aleja Chińska od Gagarina aż do Agrykoli jest ozdobiona iluminacjami, ale szkoda, że bardzo często się powtarzają. Na szczęście był dżentelmen w kapeluszu - hurra! Kapelusznik! A w ciemnościach miedzy drzewami umykał gdzieś Królik! I trzeba się było pytać tych ludzi wszystkich, czy nie widzieli gdzieś tego królika, gdzy gdzieś nie uciekł przypadkiem... Udało się w końcu zażegnać żale, że to nie TEN labirynt świateł.
A w dordze powrotnej natychmiast powstał pomysł, że przecież w sumie to trudno, i nic się nie stało - bo można cały ten kolorowy świat Alicji zbudować z lego - przecież mamy wszystko, co potrzeba. I że innym razem się odwiedzi Wilanów. O! No i to powstało:
Aaaa, aaa, eee, iii, ooo, uuu, aaa, eee, iii, ooo, uuu.....
Herbatka u Kapelusznika.
Biała Królowa w swojej kuchni.
Czarna Królowa i Bliźniaki-Grubasy!
Także tym razem polecamy Łazienki Królewskie po zmroku. Jest naprawdę uroczo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz