środa, 7 stycznia 2015

Oczekiwanie na rodzeństwo

Jak powiedzieć dziecku o tym, że będzie miało rodzeństwo? Szczerze - nie wiem, nie mam pojęcia.
U nas sytuacja była zupełnie odwrotna. Wydawało mi się, że mam problemy hormonalne, nawet zrobiłam dwa testy ciążowe. Poszłam do lekarza internisty, który rozłożył ręce, zalecił kilka badań ogólnych i poczekać jakieś 3 tygodnie, żeby powtórzyć test.






Nie rozmawialiśmy o tym przy Ryśku - o tym, że być może jestem w ciąży. A on ni stąd, ni zowąd - i to nie raz - powiedział do mnie: Mamo, masz w brzuchu dziecko. Ja rezolutnie - nie, nie mam Rysiu. On: Masz, masz. Ja: Robiłam test, nie mam. On: Mamo, masz...

Inna sytuacja, siedzimy u mojej cioci i wujka, opowiadamy o naszych wakacjach w Portugalii, a Rysiek - znowu zupełnie nie w temacie - "Moja mamusia ma w brzuchu dziecko!" No więc ja prostuję: "Nie, nie mam." A on znowu swoje: "Masz, masz..."

Po tych trzech tygodniach test wyszedł pozytywny. :-) A potem USG także wykazało, że mam w brzuchu dziecko. Był to 6 tydzień. Tadam - oto jak Wasze młodsze dziecko może Was poinformować o tym, że się spodziewacie kolejnego potomka.

Kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć dziecko - cóż, może to nieroztropne i psychologowie by nam odradzili (także nie wiem, bo nie czytałam naprawdę na ten temat żadnych mądrych rad) - od razu powiedzieliśmy Ryśkowi, że rzeczywiście mam w brzuchu dziecko. Więc on kolejny raz - tym razem już zupełnie na temat - poinformował nas, że owszem, mam w brzuchu malutką dziewczynkę. Jego siostrę.

Traf chciał, że każde badanie USG do bardzo późnego momentu odbywało się, gdy nasze dziecko w brzuchu akurat leżało sobie zupełnie w inną stronę i niechętnie pokazywało płeć. Próbowaliśmy więc rozmawiać w Ryśkiem, uświadamiać, że przecież to może być brat, a nie siostra. A on nam na to: "Nie, nie potrzebujemy brata. TO JEST SIOSTRA!" Ok. Przyjęliśmy do wiadomości i postanowiliśmy już nie poruszać tematu - tymczasem on wszem i wobec,  to sąsiadom, a to jakimś przypadkowym ludziom, ogłaszał, że mamusia ma w brzuchu jego siostrę. No tak!





Kiedy wreszcie łaskawie panna Celina odwróciła się przodem do świata, okazało się, że naprawdę jest Celiną. Imię wybrane zostało już wcześniej - za zgodą Pawła i Ryśka, a ku mojej lekkiej niechęci. Nie to, żebym nie chciała akurat tego imienia, ale miałam w głowie kilka innych. I znowu byłam przerażona, że Celina może okazać się chłopcem i jak my wytłumaczymy Rysiowi, że nie będzie miała na imię Celina - tylko powiedzmy Zdziś! Hmmm... Nie mieliśmy jednak tego problemu.Także w tej kwestii warto zaufać dzieciom - one się jakoś porozumiewają albo nie wiem jak to działa, ale ja tam mu wierzę już teraz, jak ma chwilowe profetyczne przebłyski.


Gdy tylko dowiedzieliśmy się o ciąży, a raczej kiedy potwierdził to lekarz, czyli 1. lipca, poczułam się trochę przerażona. I szczęśliwa. Przerażona, bo nie planowaliśmy dziecka w tym momencie, bo właśnie miałam inne plany na życie i siebie, a przede wszystkim dlatego, że chciałam jeszcze trochę Ryśka na wyłączność. :-) I pomyślałam, że będzie mu ciężko przyjąć kolejną osobę w stadzie, że się tyle nazmienia, że będzie zazdrość (myślę, że trochę będzie). Ale to nie znaczy, że nie byłam tez szczęśliwa i że się nie cieszyłam. Bardzo się cieszyłam i nadal cieszę. Jednak miałam dużo różnych myśli. Dzięki jakiejś nieznanej sile i wspaniałemu podejściu Ryśka do tej nowej dla niego sytuacji, dziś w ogóle nie mam żadnych wątpliwości. Bo on nie tylko interesuje się tym, co u Celiny, chodzi z nami do lekarza, żeby podejrzeć ją na USG, ale też czasem zadaje pytanie: "Mamo, a nie mogłabyś urodzić jej już dzisiaj?" "Niestety- odpowiadam - urodzę ją za kilka tygodni, może za miesiąc." A on na to trochę smutny: "Szkoda, bo chciałbym ją już dziś przytulić."


To był także bardzo dobry moment, żeby mu pokazać skąd się biorą dzieci. Powiedzieliśmy - tak jak to naprawdę jest - że z miłości. Z nasionek miłości - podobnie jak Calineczka. I że on się wziął z miłości mamy i taty, a Celina to jeszcze z miłości mamy, taty i Ryśka. Bardzo się ucieszył, że ma w tym swój udział. Już o niej mówi, że to jego ukochana siostra. I jeszcze czasem dodaje - "ja jestem jedynym dzieckiem, Celina też będzie jedynym dzieckiem. Będziemy dwa jedyne dziecka. ;-) Bo każdy na świecie jest jedyny." Nieźle to sobie wymyślił, ale trzymam się tej jego wersji.



Haha - i jeszcze jedno bardzo nam pomogło w akceptacji przez Ryśka faktu, że siostra pojawi się już i zaraz - Gwiezdne Wojny. Skoro on sam siebie nazwał Ryśkiem Lukiem Skywalkerem, siłą rzeczy ja zostałam Padme, Paweł Vaderem, a do kompletu brakowało tylko... siostry. Celina Leia wpisała się w schemat rodzinny Skywalkerów jak znalazł. 







Kilka razy pokazywaliśmy mu to, że on też kiedyś był taki mały, że też pił mleko ode mnie, że urodził się w szpitalu. No właśnie i od razu przygotowaliśmy go do zbliżającej się sytuacji porodowej. Paweł powiedział, że będzie mnie musiał zawieść do szpitala, że Rysiek zostanie w domu - może z wujkiem, może z sąsiadami, a może z ciocią. Że potem przyjedzie do niego babcia - za kilka godzin. I że tata wróci tak szybko, jak to będzie możliwe. Że Paweł musi być ze mną w szpitalu przez kilka godzin, a ja zostanę tam kilka dni - i że z nim też tak było. I oto co dostaliśmy jako informację zwrotną kilka dni później, od Rysia - znów spontanicznie podczas zabawy: "Mamo, nie bój się. Będziesz się trochę bała, wiem, ale tata będzie z Tobą. Wszystko będzie dobrze." Super mieć takie wsparcie od dwóch najważniejszych mężczyzn w życiu. Męża i syna... 

Żeby tak było i później - żeby nadal powtarzał, że każdy jest jedyny i wyjątkowy, żebyśmy my też tym małym stworom dali to odczuć, że każdy jest wyjątkowy i potrzebny. Ciężkie zadanie wychowawcze przed nami, ale mam nadzieję, że się uda.


2 komentarze:

  1. Wzruszyłam się. Rysiek jest taki mądry! Dla mnie czas obu ciąż był magiczny, wyjątkowy i wszystkie codzienne sprawy nabierały wtedy innego wymiaru. Przeczytałam tego posta i wspomnienia wróciły. Trochę tęsknię za tym stanem, choć dzieci już nie planujemy. Pozdrawiam i życzę pięknego porodu, jak najmniej strachu i zdrowej jak rydz Celinki. Wasza od niedawna czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za te piękne słowa! :-) czasem, jak się tych małych ludzi posługa, odcedzi z opowieści o Jedi lub innych stworach, to mądrze mówią ;-) czekam i czekam już niecierpliwie coraz bardziej na Celinę, wszyscy czekamy... Mam cichą nadzieję, że poród pójdzie sprawnie, jak poprzednio :-) ale panna Celina lubi mnie zżołądkować ;-) nie odpuszcza nawet na 3 tygodnie przed planowanym terminem :-)

    OdpowiedzUsuń