Kiedyś rozmawiałam na temat malowania przez dzieci z artystą malarzem. Jego syn maluje takie obrazy, że buty spadają, a ma 12 lat. Jak miał 7 malował lepiej niż większość dorosłych. Rada - podglądał tatę przy pracy i do zabawy dostawał głównie farby. Aż takich zdolności nie mam i nie zajmuję się malowaniem zawodowo, aż takich ambicji nie mam, żeby wychowywać od razu artystę malarza. Ale jedna rada pana malarza bardzo mi wtedy pomogła - nie wymagaj od niego niczego, daj farby i pozwól być ekspresyjnym!
I rzeczywiście na początku było tylko ciapcianie, mazanie w jednym miejscu (kartka często wyglądała jakby na nią ptak narobił. I to gigant.) Raz na sto zdarzało się, że wychodził obraz ---> KLIK, a teraz jest coraz lepiej. To znaczy kartka zaczyna być wykorzystywana w całości i powstają obrazy.
Także dziś nagle, ni stąd ni zowąd Ryś powiedział: "Chcę namalować portret". Proszę bardzo - farby, pędzel, papier i woda - i do dzieła.
Całość uzupełnił własnoręczny podpis artysty ;-). Zobaczcie jaka to radość na buzi!
A ja z roztargnienia napiłam się wody, myśląc że to moja kawa... mniam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz