czwartek, 5 marca 2015

Dentyst(k)a nie sadyst(k)a

Zęby ważna sprawa! Podobnie, jak z wieloma innymi życiowymi doświadczeniami, tak i z wizytą u dentysty - im lepsze nastawienie rodziców, tym lepiej nastawione jest dziecko. O nasze przygodach z dentystą, choć nie spowodowanych koniecznością, a przy okazji, czasem sobie opowiadamy. Ale po kolei. Jak przygotować dziecko do pójścia do dentysty, żeby obyło się bez scen i dramatów?
 
 
 
 
 
 
 
 
1. Po pierwsze Wasze dobre nastawienie do dentysty - nie jak do sadysty, a jak do kogoś, kto pomaga, jest kluczowe. To już połowa sukcesu. U nas wygląda to tak - ja wizyty znoszę bardzo dobrze, nie mam z tym problemu i hmm... no idę na taką wizytę podobnie, jak w każde inne miejsce, załatwić jakąś ważną dla mnie sprawę. Natomiast mój mąż do dentysty przygotowuje się mentalnie kilka dni i w dniu wizyty boli go ze zdenerwowania głowa. Ale nigdy, przenigdy, nie mówi o tym przy dzieciach. Prywatnie owszem - dentystów lubi, ale jak ma usiąść na fotel, oblewa go strach. O tym dzieci nie wiedzą. Ja jestem modelem wzorcowym i to ze mną dzieci wchodzą do gabinetu. Tak ustaliliśmy już dawno.
 
O tym, żeby zabierać dziecko ze sobą na każdą wizytę powiedziała mi moja ortodontka, kiedy Rysiek miał kilka miesięcy i czekał w wózku z Pawłem przed gabinetem. A ona zdziwiona zapytała, dlaczego nie przyszłam z dzieckiem do gabinetu, przecież to dla dziecka najlepsze. Od tamtej pory chodziłam do ortodontki z dzieckiem - to bardzo dobry start, bo u ortodontki nie działo się nic nieprzyjemnego, podkręcenie kilku śrubek i już. Pozytywne nastawienie, mnie nic nie bolało, a Rysiek siedział (najpierw wpół leżał nawet) na moich kolanach i rozglądał się po gabinecie. Polecam - naprawdę dobry start. Warto także na podobnych zasadach zabrać dziecko na przegląd własnych zębów. Nawet jeśli dziecko zęby ma tylko dwa czy trzy. :D
 
Są jakieś specjalne zajęcia adaptacyjne w niektórych gabinetach dentystycznych, ale prawdę powiedziawszy u nas obyło się bez tego, a i tak stosunek do dentysty jest pozytywny. :D
 
 
 
 
2. Po drugie - uprzejmy dentysta, który lubi dzieci. Dodatkowym atutem jest to, że dziecko zna tego dentystę osobiście. Nam się udało. Naszą dentystkę Rysiek poznał najpierw poza gabinetem i jakoś mu pewnie było łatwiej. Inny dentysta, z którym się przyjaźnimy, przyniósł w prezencie szczoteczkę do zębów i powiedział (gdzieś półtorarocznemu i już kumatemu człowiekowi), że trzeba dbać o zęby i chodzić do dentysty. To bardzo pomaga. I ten dentysta także powiedział mi, żebym zabierała dzieci ze sobą na fotel, przynajmniej na kilka chwil - tak samo jak zabieram je w każde inne miejsce. Żeby gabinet dentystyczny także był miejscem przyjaznym i oswojonym. A jak dentystka do tego dała się pobawić fotelem, wcisnąć przycisk i nalać wody do kubeczka i zobaczyć (a nawet dotknąć) niektóre narzędzia - no to w ogóle radość! I jeszcze kącik z zabawkami w poczekalni! Szał!
 
 
3. Po trzecie książka - znowu pomogła nam Zuzia i jej wizyta u dentysty. Przeczytaliśmy tę książkę wiele razy, zanim Rysiek miał usiąść pierwszy raz na fotelu i otworzyć paszczę w celu przeglądu. I otworzył ją chętnie i bez problemu - bo Zuzia też otworzyła. U nas na szczęście obyło się bez borowania, tylko przegląd. Ale za to znowu - po raz kolejny - same pozytywne rzeczy u tego dentysty.
 
 
4. Po czwarte nasza dentystka dała Ryśkowi pod koniec wizyty książeczkę o profilaktyce mycia zębów (króciutka broszurka od producenta pasty Elmex) oraz maseczkę na twarz. Od tej pory co dzień Elinka musi nam pomagać w myciu zębów! Koniecznie! A maseczka została zaanektowana do apteczki lekarskiej - i jak komuś coś dolega, to Rysiek lekarz na pewno naklei na to plaster (jeszcze nie próbowałam z bólem zęba do niego przyjść, ale podejrzewam, że też dostałabym plaster) :D. Dzieci są przekupne - ale nie przekupiajcie dziecka cukierkiem ;-) tylko na przykład nową szczoteczką do zębów...
 
 
5. A po piąte - im wcześniej, tym lepiej. Czyli zaczynamy od profilaktyki i staramy się sai chodzić do dentysty raz na pół roku. Od pierwszej swojej wizyty za życia dziecka chodzimy razem z  nim(naprawdę od najmłodszych miesięcy jego życia). Czasem będzie to wymagało zaangażowania dodatkowej osoby do takiego wyjścia (żeby po chwili przejęła dziecko i dała dentyście dokończyć pracę).
 
 
 
 
 
 
 
Proszę bardzo - myszka Elinka pięknie, wręcz wzorcowo szoruje ząbki!
 
 




Wydaje mi się, że wcale nie trzeba iść do dentysty dziecięcego, ważne żeby znaleźć dentystę z podejściem do dzieci - i takiego, który możliwie dobrze się z naszym dzieckiem dogaduje, żeby od razu na wstępie go nie zniechęcić. Mam nadzieję, że nie dojdzie do jakichś większych dramatów stomatologicznych i uda się jak najdalej w przyszłości oddalić borowanie lub inne nieprzyjemne zabiegi. Ale wiem też, że pozytywne nastawienie bardzo pomaga. My polecamy serdecznie gabinet Develio na Ochocie ---> KLIK. Ale na pewno Wasz dentysta, o ile tylko choć trochę lubi dzieci, też sobie świetnie poradzi.




Pięknego uśmiechu życzymy!

2 komentarze: