Żeby św. Mikołaj wiedział na pewno, że trzeba do nas zajrzeć, przygotowaliśmy dla niego specjalne oznakowanie.
Wyjątkowo łatwo dziś było zaprosić do stołu z robótkami. W zasadzie, jak tylko wspomniałam, że przecież trzeba Mikołajowi pokazać, że my to my, to byłam poganiana z przygotowaniem wszystkich potrzebnych rzeczy.
Coś jeszcze? Najpierw najulubieńsza ostatnio zabawa, czyli malowanie sobie dłoni. I chichotki, bo łaskocze...
Jeszcze tylko dokleić oczy, nosy i pompony i... voila!
A teraz turlanie wyciapcianej rolki papieru toaletowego po bibułce. I wata! Też hit!
Oraz talerz papierowy, farby i naklejanie waty - czyli zaskakująco szybka wersja Mikołaja.
Efekty finalne całkiem zadowalające, szczególnie Ryśka, który natychmiast wyniósł dzieła na parapet do swojego pokoju!
No to czekamy w napięciu do jutra!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz