Chłopcy - sztuk trzy - co prawda zainteresowani byli wycinaniem pierniczków niezbyt długo - wycieli dosłownie po 5 sztuk i stwierdzili, że lepiej się bawić... A my zostałyśmy z wycinaniem ogromnej ilości pierniczków. A potem ja w ogóle musiałam pójść już do domu - i sąsiadka przygotowała dla mnie domek z piernika do złożenia - więc przed nami jeszcze prace budowlane... :-D
A dziś z rana Rysiek zapałał chęcią malowania pierniczków, które owszem bardzo chętnie malował, a jeszcze szybciej to, co namalował - zlizywał. :-) Tu obgryzł, tam obgryzł...
A ja w tym czasie tworzyłam.
Ufole z ludzików pierniczowych do góry nogami, a rakieta albo z rakiety, albo z ryby (trudno byo oszacować po kształcie foremki co to ;-).
Była także kreatywna nauka angielskiego przy okazji. Cóż - dla Ryśka star to od razu "Star destroyer".
A potem jeszcze trochę klasyki.
Jeszcze zostało ponad połowę puszki - i będziemy dalej zdobić przy następnym przypływie piernikowej twórczości.
Tymczasem pierniki trafiają do pudła, niech miękną!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz