Przyjechał do nas brat cioteczny z babcią - na calutki dzień. Najpierw chłopcy wybrali się na wizytę do zoo. Jeden szukał kakadu (Nigela z "Rio"), bo niestety arary w warszaskim zoo nie ma. Drugi szukał ostronosów. A przy okazji zobaczyli całą menażerię.
Taki mały absurd - dziecko na rowerze biegowym (bardzo przydatnym w zoo, naprawdę!) może wejść, a osoba dorosła, która wprowadza hulajnogę drugiego dziecka (bo akurat ono nie było zainteresowane chwilowo jazdą) nie może wprowadzić tej hulajnogi (bo jest na dwóch, a nie na trzech kółkach). Ale się uparliśmy i powiedzieliśmy, że nie zostawimy hulajnogi w przechowali. Wniosek - zawsze wszelkie sprzęty ułatwiające Waszym dzieciom przemieszczanie się w zoo (te sprzęty nie mogą mieć pedałów) niech wprowadzają przez bramkę dzieci. Wtedy nikt się nie czepia. Nie zabierajcie natomiast rowerków z pedałami (nawet takich pchanych, bo niektórzy panowie z ochrony Was nie wpuszczą).
Jejku! Ale piękna jesień w tym roku, naprawdę! Aż żyrafy wyszły się powygrzewać na słońcu :D
A teraz niespodziewana zmiana nastroju. Po obiedzie zrobiło się bardziej męsko!
Brak K. jest militarystą, a nie żadnym żołnierzem. Interesuje się techniką wojskową, czołgami, bronią i w ogóle militariami. Dlatego wybraliśmy się do Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej ---> KLIK. Dobrze, że w końcu się zmobilizowaliśmy, żeby tam pójść, bo mamy do niego dość blisko, a okazało się, że jest to niezły park maszynowy. Wstęp do muzeum jest bezpłatny, a wejście do antonowa kosztuje 2 zł.
Ilość możliwych do wciskania guziczków, wajch i przełączników zajęłaby chłopakom i dwie godziny, a wspólne zasiadanie za sterami prawdziwego samolotu wojskowego - bezcenne wrażenie! Niestety po jakichś 20 minutach pan z obsługi zamykał już samolot (jeżeli chcecie być pewni, że do niego wejdziecie, warto sprawdzić telefonicznie, kiedy będzie otwarty).
Poza tym muzeum jest całkowicie na świeżym powietrzu, na pewno dla zainteresowanych techniką wojskową zawiera wiele unikalnych eksponatów, większości można się przyjrzeć z zewnątrz, niektóre są udostępniane także wewnątrz.
I choć z ulicy wygląda jak dwa czołgi na krzyż, to wewnątrz za bramą odkrywa się naprawdę olbrzymi park. Mówię Wam - chłopaki były wniebowzięte!
Ziuuu! Lecimy do domu, bo nogi odpadają po takim całodziennym łażeniu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz