To, że w ogóle piszę ten post nie wynika bynajmniej z
mojej oszczędności. Ani też z tego powodu, że jestem skrajnym przeciwnikiem
konsumpcjonizmu. Nie! Ten kto mnie zna, wie, że jestem raczej umiarkowanym
konsumentem, ale lubię gadżety. Tak lubię POTRZEBNE gadżety, sprytne, naprawdę
pomocne, a nie zawalidrogi i graty. Jeżeli nie chcesz, żeby Twój dom zamienił
się w sklep „Moje dziecko” albo jakiś super wyposażony żłobek, to polecam listę
przedmiotów, których w ogóle nie potrzebujesz kupować przez PIERWSZY ROK ŻYCIA
DZIECKA:
1.
Łóżeczko – najbardziej kontrowersyjny punkt, no
bo jak to? Bez łóżeczka to tak, jakby nie było dziecka w domu, wszyscy kojarzą
jednoznacznie, że pokoik dziecinny równa się taka mała klateczka do spania. Otóż
niekoniecznie i zaraz wyjaśnię dlaczego. Łóżeczko służy dziecku dość krótko,
być może zdecydujecie się na spanie z dzieckiem (ja się zdecydowałam i nie
żałuję ani ja, ani mój mąż, nie czuję się do tego jak bohaterka „Konopielki”, a
udało nam się mieć kolejnego potomka – i jesteśmy wyspani). Noworodek budzi się
mniej więcej co 3-4 godziny (i to jest bardzo dobry sen), jeżeli chcecie
zdecydować się świadomie na nocne wstawanie, chodzenie do drugiego pokoju,
schylanie się i delikatne wyjmowanie i odkładanie dziecka, gdy wreszcie zaśnie
(albo umiecie nie reagować na płacz niemowlęcia i przyzwyczajać je metodą „niech
się wypłacze”) to kupcie łóżeczko. Ale możecie darować sobie ten zakup jeśli
zdecydujecie się spać z dzieckiem (my i tak śpimy na materacu na podłodze, nie
ma ryzyka, że dziecko spadnie, dosunęliśmy po prostu kolejny (i to od razu
większy materac), w nocy (karmiąc piersią) odwracałam się w stronę dziecka na
pierwsze kwilenie, mąż nawet nie budził się w nocy. Co prawda później podobno
trudniej wyprowadzić takie dziecko do swojego łóżka, ale jakoś mnie to nie
przeraża, bo zapach śpiącego dziecka jest lepszy niż jakikolwiek lek nasenny.
Poza tym łóżeczko sprzyja zbyt wczesnemu stawaniu (dzieci bardzo często mają
ręce dużo silniejsze i przygotowane do podciągania się niż nogi są gotowe do
stania). Summa summarum nawet dzieci łóżeczkowe często kończą noc w łóżku swoich rodziców. Zakup naprawdę do głębokiego przemyślenia. Można go dokonać nie przed narodzinami dziecka, a po kilku miesiącach.
2. Smoczek –
bo potem trudno się z nim rozstać, bo ogranicza rozwój mowy, bo sprzyja
późniejszemu powstawaniu próchnicy, bo docelowo może prowadzić do wad zgryzu, bo można podać dziecku
pierś albo dziecko possie sobie kciuk. Niby niewielki wydatek, ale naprawdę nie musisz go mieć!
3. Leżaczek-bujaczek – nie tylko jest zbędnym
wydatkiem, bo będziecie go używać bardzo krótko, ale także ogranicza rozwój
Waszego dziecka! Jak to? Jak to? No tak to – w tym czasie, gdy Wasze dziecko
leży w leżaczku bujaczku i patrzy, jak na przykład gotujecie obiad, mogłoby przepełznąć
z kąta w kąt, dbając o rozwój swojej ciekawości i swoich mięśni tak potem
potrzebnych do stania, siedzenia, ogólnego rozwoju (podobno pełzanie pomaga nawet w nauce
czytania i matematyki). A podczas wysiłku Wasze dziecko także rozwija układ oddechowy
i układ krążenia, spala zbędny tłuszcz… Naprawdę nie warto tego kupować!
4. Mata edukacyjna – to piękna komercyjna i
marketingowa nazwa czegoś, co niczemu nie służy! Chcesz zrobić dziecku matę edukacyjną
– połóż je na brzuchu na w miarę śliskiej powierzchni (najlepszy drewniany
parkiet) i porozkładaj interesujące przedmioty w niewielkiej odległości od dziecka,
motywując je do pełzania, później raczkowania. Zawieszki na pałąkach nad dzieckiem
motywują je tylko do leżenia na plecach, które docelowo niczemu nie służy,
oprócz tego, że się głowa spłaszcza i wygląda się potem jak Stanisław Tym. Nie
polecam! P.S. Interesujące przedmioty to wcale niekoniecznie zabawki, ale
wszystko! NAPRAWDĘ WSZYSTKO! I tak będziecie pilnować dziecka, więc pod Waszym
nadzorem nic mu się nie stanie!
5. Grające karuzele i pozytywki nad łóżeczko, które
w opisach mają fantastyczne historie o tym, jak to pobudzają rozwój słuchu dziecka!
Ciekawe czy Bach, czy Mozart, no a może Penderecki mieli takie coś nad łóżkiem?
Jak myślicie? A słyszeliście o metodzie stalinowców, by wydusić podczas przesłuchania
informacje z przesłuchiwanego – wielokrotne monotonne powtarzanie tego samego
dźwięku. Jeżeli chcecie zadbać o rozwój słuchu Waszego dziecka polecam
najlepszy sprzęt melomański, koncerty, ostatecznie radio z dobrym wzmacniaczem.
A pozytywki niech sobie wiszą w sklepach. Do usypiania lepsza kołysanka, różnorodne piosenki z płyty lub
cisza.
6. Kojec – kolejny gadżet dla świętego spokoju
rodziców, a nie rozwoju dziecka. Jeśli nie chcesz wydawać pieniędzy na kojec,
lepiej wydaj je na zabezpieczenia kontaktów (np. Pratul i IKEA), usuń z pokoju
niebezpieczne przedmioty (czyli takie przedmioty, które dziecko mogłoby
ściągnąć sobie na głowę, zjeść lub je uszkodzić i byłoby Ci przykro). Jeśli
Twoja podłoga jest zbyt zimna, ostatecznie podłóż dziecku kocyk, co też raczej
nie sprzyja rozwojowi jego motoryki, ale zawsze lepsze to na chwilę, niż Twój strach,
że malec się przeziębi. Polarowy kocyk nawet na zimnych kafelkach da radę. Na
początku mojej przygody z macierzyństwem, zwykle gdy miałam wziąć prysznic,
włączałam pralkę, dziecko leżące w bezpieczne odległości na kocyku patrzyło w
wirujący bęben niczym kot. W pozostałych pomieszczeniach i tak zawsze
przebywasz z dzieckiem z możliwością szybkiej reakcji.
7. Chodzik – nie tylko nie pomaga się rozwinąć
dziecku, ale także może prowadzić do zwyrodnień kości. Jeżeli chcecie pomóc
dziecku w nauce chodzenia, lepszy jest wózek do pchania, pingwinek kłapiący
łapkami, gdy się go pcha – i tak dalej. Coś co zmotywuje, a nie wyręczy.
8. Walec (wałek) do nauki raczkowania –
wiedzieliście, ze w ogóle jest takie coś? Tak! Jest! Jeżeli chcecie pomóc już
pełzającemu dziecku nauczyć się raczkować, utrudnijcie mu pełzanie (połóżcie
dywan, załóżcie skarpetki z antypoślizgami, grube na kolanach dresy – albo takie
z łatami na kolanach). Dzieci, jeśli nie są ograniczane nauczą się raczkować same lub z Waszą niewielką pomocą. Ten gadżet to zło i wyrzucone pieniądze...
9. Łapki-niedrapki – akurat na tym dużo nie
zaoszczędzicie, bo zazwyczaj dają je za darmo w szpitalu albo są w kompletach
odzieży startowej, ale po co one w ogóle są? Zasadniczo po nic, żeby się
dziecko nie podrapało… Słyszeliście o nożyczkach? A dziecko od razu zacznie się
uczyć obrębu własnego ciała i tego, że może niechcący się uszkodzić. No tak,
ale ono jest takie małe i bezbronne, takie, że nic nie umie. No rzeczywiście
nie umie, ale im szybciej się nauczy, tym lepiej i dla niego samego – i dla
Was!
10.
Wózek głęboki – to także kontrowersyjny punkt,
no bo jak to – nie wychodzić na spacery?! Może po pierwsze uświadomię,
że są dwie szkoły spacerowania – taka, że trzeba – i taka, że wcale nie jest to
konieczne w pierwszym etapie życia dziecka (nie mam na myśli całęgo pierwszego roku dziecka). U nas króluje przekonanie, ze
koniecznie trzeba i to dwa razy dziennie wychodzić na dwór, a na przykład w
Japonii, chroniąc dzieci przed promieniowaniem słonecznym, chroni się je przez
nawet 3 lata przed spacerami i tylko,
gdy to konieczne, wystawia się je na dwór. Jeżeli chcecie zapewnić dziecku –
niemowlakowi, dostęp świeżego powietrza, możecie wystawiać dziecko do dziennego
spania na balkon (na przykład w koszu), zresztą wózek można pożyczyć od
koleżanki (bo gondoli, przy prawidłowym rozwoju dziecka będziecie używać jakieś
pół roku). Potem możecie kupić wózek spacerowy z funkcją rozkładanego oparcia.
Ja miałam głęboki wózek, ale korzystałam z niego niezbyt długo i niewiele,
także był pożyczony. Czasem do transportu używałam chusty, zazwyczaj (akurat
była sprzyjająca pora roku) rozkładaliśmy koc na trawie albo korzystaliśmy z
dobrodziejstwa balkonu. Zastanówcie się, czy nie wolicie wydać pieniędzy na przykład
na lepszy fotelik samochodowy, na tablet albo na pomoc opiekunki raz na jakiś
czas…
11. Jeżeli karmisz piersią w ogóle nie musisz myśleć
o: butelkach, smoczkach, sterylizatorach, podgrzewaczach, termosach do
przenoszenia pokarmu, specjalnych szczotkach i płynach do mycia butelek,
suszarkach itp. Zasadniczo, jeżeli zdecydujesz się na roczny urlop macierzyński
to w ogóle nie musisz myśleć o żadnych dodatkowych rzeczach, które musisz kupić
w celu karmienia swojego dziecka. Wystarczą plastikowa łyżeczka, plastikowa
miseczka, plastikowy kubeczek. Mi się udało nauczyć dziecko pić od razu z
otwartego kubeczka, a jestem dość leniwa. Tobie też się uda!
12. Wanienka – można na początku zastąpić ją miską,
myć dziecko w umywalce (jeśli macie wygodną) lub w kuchenny zlewie (!) –
oczywiście wszystko uprzednio odpowiednio umyć. Ja miałam wanienkę i
korzystałam z niej dość krótko, potem przeszliśmy do wspólnych kąpieli, a potem
to już duża wanna z niewielką ilością wody. Choć to niewielki wydatek, potem
zalega wielki gabaryt.
13. Wielkie, ogromne, duże zabawki – są większe od
dziecka i bardzo często nie jest ono w stanie w ogóle się tymi zabawkami bawić,
nawet objąć ich wzrokiem. Polecam małe, bardzo drobne elementy, opatrzone etykietką
od 3 lat (i więcej) i „uwaga zawiera drobne elementy” – bo to właśnie te drobne
elementy docelowo rozwiną paluszki Waszego dziecka, a nie WIELKI MIŚ. Im mniejsze elementy, tym łatwiej w razie czego je wydalić. Gdyby Wasze dziecko miało się zaksztusić, ale przecież jest ono ciągle pod nadzorem, gdy bawi się takimi drobnymi zabawkami, to zapoznajcie się z zasadą pomocy podczas zakrztuszenia. Zresztą ta zasada jest w ogóle konieczna, jeżeli chcecie w razie czego pomóc Waszemu dziecku, bo ono może się zakrztusić i jabłkiem, i rodzynką...
14. Buty zanim dziecko zacznie chodzić – w ogóle
zbędne, zimą na dwór lepiej takie miękkie skarpety wełniane albo inne ciepłe.
Szytwne buty są niewygodne. Zazwyczaj piękne buty są niewygodne (my kobiety coś o tym wiemy.) Pewien bardzo dobry ortopeda powiedział mi, że
najlepiej uczyć się chodzić na bosaka albo w bardzo mięciutkich butach lub
tylko skarpetkach, zadając jedno retoryczne pytanie: myśli Pani, że małe
afrykańskie dzieci skręcają sobie kostki
podczas nauki chodzenia?
15.
Nocnik – nasze próby z nocnikiem były w
pierwszym roku życia dziecka tylko próbami – zakładania sobie nocnika na głowę,
rzucania do nocnika piłeczkami itp. Jeżeli miałby być wykorzystany do swoich
celów, no niestety… moje dziecko było w ciągłym ruchu, najpierw na czworaka,
potem na nogach. Siedzenie plackiem przez 2-3 minuty – niewykonalne. Nie
postawiłam sobie za punkt honoru siusiania na nocnik np. kosztem włączania
telewizora albo zabawiania tabletem. Dopiero około 2 – 2,5 roku życia dziecko
zaczęło załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne, ale ze względu na swój wzrost itp.
od razu na muszlę klozetową. Po prostu pewnego dnia nie założyłam pieluchy i
powiedziałam, że w razie czego trzeba natychmiast mi powiedzieć o tym, że się
chce. I wiecie co? I poskutkowało od razu pierwszego dnia! Możecie próbować z
nocnikiem, mi nie wyszło. Dlatego uważam, że to nie był potrzebny w moim domu
przedmiot.
16.
Dużo innych przedmiotów, o których pewno nie
pamiętam.
Jeżeli mieszkacie co najmniej w średnim mieście to na pewno w okolicy jest jakiś supermarket czynny przez całą dobę, jest też allegro. Wszystkie rzeczy możecie dokupić w miarę potrzeby, kiedy zobaczycie, że są naprawdę niezbędne. To nie namawianie do minimalizmu tylko taka mała prośba o zdrowy rozsądek. Zamiast kupować dziecku wszystko, łazić po sklepach i wertować czasopisma (oczywiście marketingowe) dla przyszłych mam, radzę Wam wziąć relaksującą kąpiel, poczytać jakąś dobrą książkę albo wyjść na spokojny spacer. Piszę to z doświadczenia mamy pierwszego dziecka i drugiego dziecka w drodze. Zapewniam Was - przyszli rodzice - że Wasze dziecko doceni Waszą miłość i czas, którą mu ofiarujecie, a nie stosik gadżetów, który po głębszym zastanowieniu, ułatwia życie Wam, a nie Waszym dzieciom.
Przydały mi się natomiast następujące rzeczy:
Laktator (bez względu na to czy karmisz, czy nie karmisz
piersią, jeśli karmisz piersią to potrzebny jest przez pierwszy miesiąc, a
później gdy chcesz ściągnąć pokarm, by zostawić go dziecku, jeśli gdzieś wychodzisz,
moje dziecko nie chciało pić z butelki, więc była przywiązana do niego na
odległość piersi), książeczki z obrazkami (także znajdź 1000 szczegółów,
polecane od 4 roku życia), albumy ze zdjęciami, karty z obrazkami, karty z
napisami, materiały plastyczne (farby, pieczątki, ciastolina itp.), z dziecięcej odzieży body z krótkim i długim rękawkiem, dresy, legginsy,
spodenki bezstópkowe (tylko do wyjść poza dom: bluzy, kombinezon, czapka,
skarpetki); klocki lego i inne drobne zabawki (rozwijające zdolności manualne i
wyobraźnię), układanki, puzzle, tablet, huśtawka, tunel do przechodzenia przez
niego – itp. (dział ruchowy dla dzieci w IKEA jest w tym względzie świetny), wózek spacerowy lub dla własnej wygody nosidełko (ewentualnie chusta).
Serdeczne pozdrowienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz