piątek, 17 października 2014

Rzeczy, których nie musisz kupować w pierwszym roku życia dziecka



To, że w ogóle piszę ten post nie wynika bynajmniej z mojej oszczędności. Ani też z tego powodu, że jestem skrajnym przeciwnikiem konsumpcjonizmu. Nie! Ten kto mnie zna, wie, że jestem raczej umiarkowanym konsumentem, ale lubię gadżety. Tak lubię POTRZEBNE gadżety, sprytne, naprawdę pomocne, a nie zawalidrogi i graty. Jeżeli nie chcesz, żeby Twój dom zamienił się w sklep „Moje dziecko” albo jakiś super wyposażony żłobek, to polecam listę przedmiotów, których w ogóle nie potrzebujesz kupować przez PIERWSZY ROK ŻYCIA DZIECKA:

1.       Łóżeczko – najbardziej kontrowersyjny punkt, no bo jak to? Bez łóżeczka to tak, jakby nie było dziecka w domu, wszyscy kojarzą jednoznacznie, że pokoik dziecinny równa się taka mała klateczka do spania. Otóż niekoniecznie i zaraz wyjaśnię dlaczego. Łóżeczko służy dziecku dość krótko, być może zdecydujecie się na spanie z dzieckiem (ja się zdecydowałam i nie żałuję ani ja, ani mój mąż, nie czuję się do tego jak bohaterka „Konopielki”, a udało nam się mieć kolejnego potomka – i jesteśmy wyspani). Noworodek budzi się mniej więcej co 3-4 godziny (i to jest bardzo dobry sen), jeżeli chcecie zdecydować się świadomie na nocne wstawanie, chodzenie do drugiego pokoju, schylanie się i delikatne wyjmowanie i odkładanie dziecka, gdy wreszcie zaśnie (albo umiecie nie reagować na płacz niemowlęcia i przyzwyczajać je metodą „niech się wypłacze”) to kupcie łóżeczko. Ale możecie darować sobie ten zakup jeśli zdecydujecie się spać z dzieckiem (my i tak śpimy na materacu na podłodze, nie ma ryzyka, że dziecko spadnie, dosunęliśmy po prostu kolejny (i to od razu większy materac), w nocy (karmiąc piersią) odwracałam się w stronę dziecka na pierwsze kwilenie, mąż nawet nie budził się w nocy. Co prawda później podobno trudniej wyprowadzić takie dziecko do swojego łóżka, ale jakoś mnie to nie przeraża, bo zapach śpiącego dziecka jest lepszy niż jakikolwiek lek nasenny. Poza tym łóżeczko sprzyja zbyt wczesnemu stawaniu (dzieci bardzo często mają ręce dużo silniejsze i przygotowane do podciągania się niż nogi są gotowe do stania). Summa summarum nawet dzieci łóżeczkowe często kończą noc w łóżku swoich rodziców. Zakup naprawdę do głębokiego przemyślenia. Można go dokonać nie przed narodzinami dziecka, a po kilku miesiącach.

2.      Smoczek – bo potem trudno się z nim rozstać, bo ogranicza rozwój mowy, bo sprzyja późniejszemu powstawaniu próchnicy, bo docelowo może prowadzić do wad zgryzu, bo można podać dziecku pierś albo dziecko possie sobie kciuk. Niby niewielki wydatek, ale naprawdę nie musisz go mieć!

3.    Leżaczek-bujaczek – nie tylko jest zbędnym wydatkiem, bo będziecie go używać bardzo krótko, ale także ogranicza rozwój Waszego dziecka! Jak to? Jak to? No tak to – w tym czasie, gdy Wasze dziecko leży w leżaczku bujaczku i patrzy, jak na przykład gotujecie obiad, mogłoby przepełznąć z kąta w kąt, dbając o rozwój swojej ciekawości i swoich mięśni tak potem potrzebnych do stania, siedzenia, ogólnego rozwoju (podobno pełzanie pomaga nawet w nauce czytania i matematyki). A podczas wysiłku Wasze dziecko także rozwija układ oddechowy i układ krążenia, spala zbędny tłuszcz… Naprawdę nie warto tego kupować!

4.    Mata edukacyjna – to piękna komercyjna i marketingowa nazwa czegoś, co niczemu nie służy! Chcesz zrobić dziecku matę edukacyjną – połóż je na brzuchu na w miarę śliskiej powierzchni (najlepszy drewniany parkiet) i porozkładaj interesujące przedmioty w niewielkiej odległości od dziecka, motywując je do pełzania, później raczkowania. Zawieszki na pałąkach nad dzieckiem motywują je tylko do leżenia na plecach, które docelowo niczemu nie służy, oprócz tego, że się głowa spłaszcza i wygląda się potem jak Stanisław Tym. Nie polecam! P.S. Interesujące przedmioty to wcale niekoniecznie zabawki, ale wszystko! NAPRAWDĘ WSZYSTKO! I tak będziecie pilnować dziecka, więc pod Waszym nadzorem nic mu się nie stanie!

5.    Grające karuzele i pozytywki nad łóżeczko, które w opisach mają fantastyczne historie o tym, jak to pobudzają rozwój słuchu dziecka! Ciekawe czy Bach, czy Mozart, no a może Penderecki mieli takie coś nad łóżkiem? Jak myślicie? A słyszeliście o metodzie stalinowców, by wydusić podczas przesłuchania informacje z przesłuchiwanego – wielokrotne monotonne powtarzanie tego samego dźwięku. Jeżeli chcecie zadbać o rozwój słuchu Waszego dziecka polecam najlepszy sprzęt melomański, koncerty, ostatecznie radio z dobrym wzmacniaczem. A pozytywki niech sobie wiszą w sklepach. Do usypiania lepsza kołysanka, różnorodne piosenki z płyty lub cisza.

6.    Kojec – kolejny gadżet dla świętego spokoju rodziców, a nie rozwoju dziecka. Jeśli nie chcesz wydawać pieniędzy na kojec, lepiej wydaj je na zabezpieczenia kontaktów (np. Pratul i IKEA), usuń z pokoju niebezpieczne przedmioty (czyli takie przedmioty, które dziecko mogłoby ściągnąć sobie na głowę, zjeść lub je uszkodzić i byłoby Ci przykro). Jeśli Twoja podłoga jest zbyt zimna, ostatecznie podłóż dziecku kocyk, co też raczej nie sprzyja rozwojowi jego motoryki, ale zawsze lepsze to na chwilę, niż Twój strach, że malec się przeziębi. Polarowy kocyk nawet na zimnych kafelkach da radę. Na początku mojej przygody z macierzyństwem, zwykle gdy miałam wziąć prysznic, włączałam pralkę, dziecko leżące w bezpieczne odległości na kocyku patrzyło w wirujący bęben niczym kot. W pozostałych pomieszczeniach i tak zawsze przebywasz z dzieckiem z możliwością szybkiej reakcji.

7.    Chodzik – nie tylko nie pomaga się rozwinąć dziecku, ale także może prowadzić do zwyrodnień kości. Jeżeli chcecie pomóc dziecku w nauce chodzenia, lepszy jest wózek do pchania, pingwinek kłapiący łapkami, gdy się go pcha – i tak dalej. Coś co zmotywuje, a nie wyręczy.

8.    Walec (wałek) do nauki raczkowania – wiedzieliście, ze w ogóle jest takie coś? Tak! Jest! Jeżeli chcecie pomóc już pełzającemu dziecku nauczyć się raczkować, utrudnijcie mu pełzanie (połóżcie dywan, załóżcie skarpetki z antypoślizgami, grube na kolanach dresy – albo takie z łatami na kolanach). Dzieci, jeśli nie są ograniczane nauczą się raczkować same lub z Waszą niewielką pomocą. Ten gadżet to zło i wyrzucone pieniądze...

9.     Łapki-niedrapki – akurat na tym dużo nie zaoszczędzicie, bo zazwyczaj dają je za darmo w szpitalu albo są w kompletach odzieży startowej, ale po co one w ogóle są? Zasadniczo po nic, żeby się dziecko nie podrapało… Słyszeliście o nożyczkach? A dziecko od razu zacznie się uczyć obrębu własnego ciała i tego, że może niechcący się uszkodzić. No tak, ale ono jest takie małe i bezbronne, takie, że nic nie umie. No rzeczywiście nie umie, ale im szybciej się nauczy, tym lepiej i dla niego samego – i dla Was!

10.   Wózek głęboki – to także kontrowersyjny punkt, no bo jak to – nie wychodzić na spacery?! Może po pierwsze uświadomię, że są dwie szkoły spacerowania – taka, że trzeba – i taka, że wcale nie jest to konieczne w pierwszym etapie życia dziecka (nie mam na myśli całęgo pierwszego roku dziecka). U nas króluje przekonanie, ze koniecznie trzeba i to dwa razy dziennie wychodzić na dwór, a na przykład w Japonii, chroniąc dzieci przed promieniowaniem słonecznym, chroni się je przez nawet 3  lata przed spacerami i tylko, gdy to konieczne, wystawia się je na dwór. Jeżeli chcecie zapewnić dziecku – niemowlakowi, dostęp świeżego powietrza, możecie wystawiać dziecko do dziennego spania na balkon (na przykład w koszu), zresztą wózek można pożyczyć od koleżanki (bo gondoli, przy prawidłowym rozwoju dziecka będziecie używać jakieś pół roku). Potem możecie kupić wózek spacerowy z funkcją rozkładanego oparcia. Ja miałam głęboki wózek, ale korzystałam z niego niezbyt długo i niewiele, także był pożyczony. Czasem do transportu używałam chusty, zazwyczaj (akurat była sprzyjająca pora roku) rozkładaliśmy koc na trawie albo korzystaliśmy z dobrodziejstwa balkonu. Zastanówcie się, czy nie wolicie wydać pieniędzy na przykład na lepszy fotelik samochodowy, na tablet albo na pomoc opiekunki raz na jakiś czas…

11.  Jeżeli karmisz piersią w ogóle nie musisz myśleć o: butelkach, smoczkach, sterylizatorach, podgrzewaczach, termosach do przenoszenia pokarmu, specjalnych szczotkach i płynach do mycia butelek, suszarkach itp. Zasadniczo, jeżeli zdecydujesz się na roczny urlop macierzyński to w ogóle nie musisz myśleć o żadnych dodatkowych rzeczach, które musisz kupić w celu karmienia swojego dziecka. Wystarczą plastikowa łyżeczka, plastikowa miseczka, plastikowy kubeczek. Mi się udało nauczyć dziecko pić od razu z otwartego kubeczka, a jestem dość leniwa. Tobie też się uda!

12. Wanienka – można na początku zastąpić ją miską, myć dziecko w umywalce (jeśli macie wygodną) lub w kuchenny zlewie (!) – oczywiście wszystko uprzednio odpowiednio umyć. Ja miałam wanienkę i korzystałam z niej dość krótko, potem przeszliśmy do wspólnych kąpieli, a potem to już duża wanna z niewielką ilością wody. Choć to niewielki wydatek, potem zalega wielki gabaryt.

13. Wielkie, ogromne, duże zabawki – są większe od dziecka i bardzo często nie jest ono w stanie w ogóle się tymi zabawkami bawić, nawet objąć ich wzrokiem. Polecam małe, bardzo drobne elementy, opatrzone etykietką od 3 lat (i więcej) i „uwaga zawiera drobne elementy” – bo to właśnie te drobne elementy docelowo rozwiną paluszki Waszego dziecka, a nie WIELKI MIŚ. Im mniejsze elementy, tym łatwiej w razie czego je wydalić. Gdyby Wasze dziecko miało się zaksztusić, ale przecież jest ono ciągle pod nadzorem, gdy bawi się takimi drobnymi zabawkami, to zapoznajcie się z zasadą pomocy podczas zakrztuszenia. Zresztą ta zasada jest w ogóle konieczna, jeżeli chcecie w razie czego pomóc Waszemu dziecku, bo ono może się zakrztusić i jabłkiem, i rodzynką...

14. Buty zanim dziecko zacznie chodzić – w ogóle zbędne, zimą na dwór lepiej takie miękkie skarpety wełniane albo inne ciepłe. Szytwne buty są niewygodne. Zazwyczaj piękne buty są niewygodne (my kobiety coś o tym wiemy.) Pewien bardzo dobry ortopeda powiedział mi, że najlepiej uczyć się chodzić na bosaka albo w bardzo mięciutkich butach lub tylko skarpetkach, zadając jedno retoryczne pytanie: myśli Pani, że małe afrykańskie dzieci skręcają sobie  kostki podczas nauki chodzenia?

15.   Nocnik – nasze próby z nocnikiem były w pierwszym roku życia dziecka tylko próbami – zakładania sobie nocnika na głowę, rzucania do nocnika piłeczkami itp. Jeżeli miałby być wykorzystany do swoich celów, no niestety… moje dziecko było w ciągłym ruchu, najpierw na czworaka, potem na nogach. Siedzenie plackiem przez 2-3 minuty – niewykonalne. Nie postawiłam sobie za punkt honoru siusiania na nocnik np. kosztem włączania telewizora albo zabawiania tabletem. Dopiero około 2 – 2,5 roku życia dziecko zaczęło załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne, ale ze względu na swój wzrost itp. od razu na muszlę klozetową. Po prostu pewnego dnia nie założyłam pieluchy i powiedziałam, że w razie czego trzeba natychmiast mi powiedzieć o tym, że się chce. I wiecie co? I poskutkowało od razu pierwszego dnia! Możecie próbować z nocnikiem, mi nie wyszło. Dlatego uważam, że to nie był potrzebny w moim domu przedmiot.

16.   Dużo innych przedmiotów, o których pewno nie pamiętam.

Jeżeli mieszkacie co najmniej w średnim mieście to na pewno w okolicy jest jakiś supermarket czynny przez całą dobę, jest też allegro. Wszystkie rzeczy możecie dokupić w miarę potrzeby, kiedy zobaczycie, że są naprawdę niezbędne. To nie namawianie do minimalizmu tylko taka mała prośba o zdrowy rozsądek. Zamiast kupować dziecku wszystko, łazić po sklepach i wertować czasopisma (oczywiście marketingowe) dla przyszłych mam, radzę Wam wziąć relaksującą kąpiel, poczytać jakąś dobrą książkę albo wyjść na spokojny spacer. Piszę to z doświadczenia mamy pierwszego dziecka i drugiego dziecka w drodze. Zapewniam Was - przyszli rodzice - że Wasze dziecko doceni Waszą miłość i czas, którą mu ofiarujecie, a nie stosik gadżetów, który po głębszym zastanowieniu, ułatwia życie Wam, a nie Waszym dzieciom.
 
 
Przydały mi się natomiast następujące rzeczy:

Laktator (bez względu na to czy karmisz, czy nie karmisz piersią, jeśli karmisz piersią to potrzebny jest przez pierwszy miesiąc, a później gdy chcesz ściągnąć pokarm, by zostawić go dziecku, jeśli gdzieś wychodzisz, moje dziecko nie chciało pić z butelki, więc była przywiązana do niego na odległość piersi), książeczki z obrazkami (także znajdź 1000 szczegółów, polecane od 4 roku życia), albumy ze zdjęciami, karty z obrazkami, karty z napisami, materiały plastyczne (farby, pieczątki, ciastolina itp.), z dziecięcej odzieży body z krótkim i długim rękawkiem, dresy, legginsy, spodenki bezstópkowe (tylko do wyjść poza dom: bluzy, kombinezon, czapka, skarpetki); klocki lego i inne drobne zabawki (rozwijające zdolności manualne i wyobraźnię), układanki, puzzle, tablet, huśtawka, tunel do przechodzenia przez niego – itp. (dział ruchowy dla dzieci w IKEA jest w tym względzie świetny), wózek spacerowy lub dla własnej wygody nosidełko (ewentualnie chusta).
 
Serdeczne pozdrowienia!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz