Kasztanów i kasztanowców u nas w okolicy mniej niż dzieci! Dlatego jak tylko gdzieś idziemy, gdzieś dalej od naszego skupiska-blokowiska, to potem wracam z torebką pełną kasztanów. A to z Woli wiozę, a to z Mokotowa. Jak jakiś towar deficytowy.
Dziury w kasztanach najlepiej robi się cyrklem, ale nasze cyrkle w piwnicy zagrzebane pod startą innych szkolnych pamiątek. Ale okazuje się, że świetnie do tego nadają się także pinezki!
Pegazy i mrówkoludy!
Tatuś i synek!
Oraz miś ufolud.
Wytwórnia wciąż czynna. No to kasztanimy dalej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz