Tym razem myśleliśmy tylko o zjedzeniu tam jakiegoś lepszego obiadu - przeczytaliśmy w przewodniku, że warto odwiedzić to miejsce, bo lokalna kuchnia jest bardzo smaczna, a jedzenie na tarasie z widokiem na piękny ogród da nam dużo radości! I jeszcze w przewodniku napisano, że w okolicy rośnie wiele pięknych i egzotycznych roślin - i tyle.
Okazało się, że wszystko to prawda, ale zapomniano dodać najważniejszego! Że ten pałacyk myśliwski to hotel, że znajduje się dokładnie w środku parku krajobrazowego, że ma piękne trasy spacerowe, że można tam przenocować, że wjazd samochodem jest możliwy tylko gdy ma się rezerwację w hotelu (lub restauracji), że droga na szczyt to piękna, stara golgota (uszkodzona niestety przez huragan w 2011 roku) oraz że jest to miejsce naprawdę wyjątkowe i warte zobaczenia!
Ale oceńcie sami, po co w ogóle pisać takie rzeczy. Ważne, że można zjeść obiad na tarasie z ładnym widokiem... Gdybyśmy wiedzieli o nim wcześniej myślę, że wygospodarowalibyśmy jeszcze jeden dzień na pobyt tam, tymczasem musimy jutro oddać samochód w Coimbrze.
Po wejściu na szczyt wzgórza (ten budynek to właśnie pałac Bussaco) roztacza się piękna panorama, nawet przy średniej przejrzystości powietrza widać ocean.
Rzeczywiście przy samym pałacu jest piękny ogród w stylu francuskim, ale nie uznałabym go za główny punkt programu.
Pokoje, a nie trafiliśmy na ten największy, miały ze 4 metry wysokości, a szafa (jedne drzwi z tych widocznych czterech) miały wielkość windy w budownictwie starego typu. Już rozumiem o co chodzi z trupem w szafie albo też z przechowywaniem tam kochanka. Spokojnie czterech stałoby obok siebie i jeszcze kilka futer by się zmieściło.
Widokóweczka, co?
Okazuje się, ze wandalizm to nei tylko dzisiejszy wymysł - najstarszy napis wydłubany w parapecie, jakiego się doszukałam miał datę 1904 rok.
Spanie w pałacu takim jak ten ma kilka zalet. Po pierwsze wszędzie pachnie jak u starej ciotki - nie nieprzyjemnie, ale talkiem, mydłem (takim prawdziwie starym marsylskim) i krochmaloną pościelą, a po drugie ciemność i cisza są tak głębokie, że trudno o jakiekolwiek niepokoje nocne, chociaż... Rysiek pierwszy raz bał się ciemności i poprosił podczas zasypiania o zapalenie lampki (co naprawdę nigdy mu się nie zdarza).
Klatka schodowa też dość niczego sobie, prosta i niezobowiązująca...
Ogromna ściana ze sceną batalistyczną z malowanych ręcznie kafelków oraz zbroja rycerska ze świecącymi oczami - myślicie, że można obok czegoś takiego przejść obojętnie. Każde schodzenie z pokoju na dół musiało przeistoczyć się w opowieść o tym, co tam widać, kto to walczy i co to za rycerz...
Wejście na górę i oglądanie kolejnych stacji drogi krzyżowej okazało się nie lada przeżyciem duchowym dla Ryśka. Naprawdę! Od tej pory dużo mówi o Jezusie i o żołnierzach...
Trudno się dziwić, bo ta ceramiczna droga krzyżowa, z postaciami naturalnej wielkości, naprawdę działa na wyobraźnię. W połączeniu ze wspinaczką wśród drzew i piękna przyrody zmusza także do refleksji.
A wszędzie w koło piękna, bujna i nasycona zielenią wiosenna przyroda!
I naprawdę tajemniczy las, częściowo uszkodzony podczas niedawnego huraganu.
Jeżeli elfy i skrzaty gdzieś mieszkają, to z pewnością właśnie tu!
Strudzeni wędrowcy mogą sobie przysiąść na pieńku i cieszyć się pięknem tego, co w koło - zielenią, ciszą i niezmąconą niczym przyrodą!
Ach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz