sobota, 8 marca 2014

Zaczarowany świat Alicji...

Już wcześniej czytałam o Labiryncie Świateł w wilanowskich ogrodach, ale albo nie było czasu albo glut się ciągnął... W końcu się zmobilizowaliśmy i dobrze, bo warto tam pójść.



 
 
 
 
 
 


Oczywiście następnego dnia ukłądaliśmy domki z kart.





Można było się zgubić w labiryncie. Naprawdę te światła w jakiś magiczny sposób dodawały energii... do biegania.







Po przejściu przez dziurkę od klucza człowiek się dziwnie pomniejszał, a po wyjściu no - to jakby zjadł kolosankę.



 
 
 
 
 
 
 
 

 Nie wiedziałam wcześniej, że labirynt świateł to zaczarowany świat Alicji, bo gdybym wiedziała, przygotowałabym Ryśka zupełnie inaczej, ale i tak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Bo film Tima Burtona obejrzeliśmy po powrocie. I choć wydawało mi się, że dla dwuipółlatka to zbyt poważny utwór, to udało się obejrzeć prawie cały. Oczywiście z tłumaczeniem niektórych scen.




 

 
 
 
 
To był bardzo miły wieczór w Wilanowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz