sobota, 24 sierpnia 2013

Gdynia jest super!

Mamy w tym roku super wakacje! Ciągle jeździmy na krótsze i dłuższe wyprawy, chodzimy w koło domu i nieco dalej od niego, staramy się spędzać aktywnie czas. Ale wreszcie nadszedł czas, żeby wybrać się nad Bałtyk!



Jeszcze zanim w ogóle zalogowaliśmy się w hotelu, już siedzieliśmy na plaży, dłubiąc w "wow, jaka ogromna piaskownica".





Te fotogeniczne ptaszyska przychodziły, by zabierać dzieciom kanapki!











Widok z okna nam się udał!






 
 
 
 
Są też sieci do łowienia dzieci.
 
 
 





Nawet przy słabej pogodzie są chętni do opalania.








Fotele, leżaki, fale i instalacje artystów - nie sztuka dla sztuki, a sztuka dla ludzi! Promenada świetnie nadaje się do biegania, jazdy na rolkach i wygłupów.






Nocna nurza w sumie nas ucieszyła, wreszcie znalazł się pretekst do założenia kaloszy. Poza tym brzydki poranek zaowocował pierwszą długometrażową wizytą w kinie! Gdyby nie 25 minut reklam (w tym preparat na bakteryjne zakażenie pochwy - nie żartuję!), seans "Samolotów" zaliczyłabym do naprawdę udanych!




Załapaliśmy się też na zwiedzanie przepięknego meksykańskiego trójmasztowca.






I wybraliśmy się do zoo w Gdańsku-Oliwie.








Gdzie najbardziej spodobał nam się psi kamień!


 
 
 
 
W Gdyni-Orłowie Rysiek wciągnął ze smakiem dwie karuleny. Codzienne jedzenie świeżych ryb wzbudziło szczerą radość całej rodziny.
 
 




Spacerowanie po molo nie było nam jednak dane, bo Rysiek rwał się do skakania za barierki, a wiatr zaczął wiać złowróżebie, naganiając gęste chmury.








Kolejnego dnia w porcie w Gdyni słychać było sygnały dźwiękowe, okazało się, że meksykański statek opuszcza port. Piękny widok...






I znowu na plaży miejskiej oddawaliśmy się w zabawie w krecika, co później przerodziło się w katar, ale i tak było warto zasypywać się po pas w piasku i uwalnniać się z dziury...









Krecik mówi: Ahoj! A skoro tak, to znaczy, że jest marynarzem, prawda?










Odwiedziliśmy też króla mórz - Neptuna i przespacerowaliśmy się po Gdańsku. Ale dla dwulatka, który chce być wszędzie jednocześnie, nie była to zbyt ciekawa wyprawa. Dla nas też nie, bo tłum na chodnikach raczej mobilizował nas do trzymania oczu na Ryśku, a nie na otaczających pięknych kamienicach.








Ale po zmroku zrobiło się nieco luźniej i jeszcze bardziej malowniczo.








Pożegnaliśmy się z morzem na plaży w Stogach z widokiem na Port Północny, gdzie udało się nam zobaczyć największy kontenerowiec świata. Tyle atrakcji w ciągu zaledwie kilku dni! Sama radość!



 
 
 
 
 
 
Wietrzne pozdrowienia znad Bałtyku!
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz