Już kiedyś pisałam o tym, że uczymy się angielskiego ---> KLIK. To znaczy ja wynajduję, wyszukuję i uczę. Chociaż prawda jest taka, że mieliśmy długą przerwę. Ja trochę nie miałam czasu (oj co za słaba wymówka), a Rysiek także średnio był zainteresowany. A teraz zaliczamy powrót do wielkiej fascynacji.
Wciąż śpiewamy Baby Beatles. Już wszyscy, i Celcik też. Do zajęć obowiązkowych w ciągu dnia dołączył "Muzzy in Gondoland" ---> KLIK, o czym skrupulatnie jestem powiadamiana tuż po przedszkolu. "Mamo, dziś nie było angielskiego jeszcze. Włącz Muzziego. I czytanie musimy zrobić."
A wygląda to tak:
Ja poszerzam jego słownictwo. Owoce, warzywa, przymiotniki, dni tygodnia - itd. Rysiek słucha Muzziego w British English (nowa wersja animacji jest w American English i skubaniec wyłapuje niuanse wymowy, do tego królowa już nie mówi, że jest gruba "I am fat, fat, fat fat!"). I tak to. How do you do? Hello, Mummy. Night, night!
Mamy przy tym super zabawę.
A Celcik zerka zza kanapy i też łapie. Na 100%.
Ściskamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz