Normalnie czuję się jak mała ogrodniczka. Co roku coś się na balkonie dzieje, bo to nasz dodatkowy letni pokój - i wiosną i latem spędzamy na nim bardzo dużo czasu. Ale już od kilku lat zamiast kwiatów, które zresztą bardzo lubię, siejemy na balkonie zioła. I staramy się przed wyjazdem na wakacje je wyjeść (albo w ostateczności ściąć i zamrozić). Nie lubię suszonych kwiatów.
I tak 25. kwietnia wysiałam do doniczek bazylię, sałatę, rukolę, pietruszkę, szczypiorek i kolendrę. Ani szczypiorek ani kolendra w ogóle nie wzeszły.
Ale radość z podlewania i z przebywania na balkonie jest niezmiennie taka sama. A w tym roku doszedł tekturowy domek i huśtawka, więc naprawdę wiele czasu przesiadujemy w otoczeniu naszych ziół.
Aaaa... i na balkonie można wyjątkowo grać na tej absolutnie okropnej zabawce (czemu mi to zrobiłeś o mężu?). Bardzo przepraszam sąsiadów, ale mam nadzieję, że nie przesadzamy za bardzo z hałasami.
W tym roku plony przeszły wszelkie moje oczekiwania. Rukola, sałata, bazylia, czarna bazylia - wszystko pięknie, tylko pojawił się problem, z którym jakoś średnio chce mi się walczyć - mamy mszyce. Na szczęście nie tykają bazylii, rozmarynu i pietruszki. A reszta cóż - rośnie sobie i tyle, a my podglądamy mszyce. Mam wrażenie, że nieliczne mrówki - a mamy ich jakieś 10 sztuk, uprawiają sobie te mszyce. I tak stworzył nam się mały balkonowy ekosystem. Tak czy siak miło pooglądać wyjątkowe stworzenia, bo nie wiem, czy wiecie, ale mszyce---> KLIK mają w sobie coś wyjątkowego -partenogeneza ---> KLIK, czyli dzieworództwo.
U nas w jednej doniczce zagościła jeszcze fasola, którą wyhodowaliśmy podczas Przygód z Książką ---> KLIK.
Jest już większa od Ryśka. Ode mnie zresztą też - i także ma mszyce. Zakwitła i oglądamy ją wyjątkowo wnikliwie.
A Wy? Macie na balkonie jakieś niesamowite uprawy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz