Zaczęliśmy od przygotowania zwierząt. Bo, że będzie to "Zwierzyniec" według Brzechwy wiedzieliśmy już od dawna. To znaczy te wierszyki są na tyle krótkie i żartobliwe, że znamy je na pamięć i dlatego właśnie wybraliśmy ten repertuar.
Mam w domu takie pudełka, teczki i zakamarki, w których trzymam różne "śmieci" - tak nazywa je mój mąż. Dziś zaczęłam się zastanawiać od kiedy zbieram te różne rzeczy - i no... eee... niektóre z tych kartek, skrawków i dziwnych materiałów pamiętają moje wczesne dzieciństwo. Ale dziś się wyjątkowo przydały. Choćby ta mechata kartka z sierści tygrysa - reklama Animal Planet (chyba), gdzieś sprzed 10 lat.
Małpka powstała z papieru kupionego na bazarze od "Ruskich" czyli szacuję gdzieś 1990 rok ;-) Te papiery mają tak brzydkie kolory, że jako dziecko nie chciałam z nich wycinać, a dziś w kolorach natury - jak znalazł. A książka o origami - też z mojego dzieciństwa. :-)
Z różnych innych kartek z magicznych teczek powstały następujące zwierzęta:
Żyrafa - patyczki do lodów, kolorowy blok techniczny i piankowa naklejka pocięta na centki
Tygrys - włochata kartka z paskami tygrysa
Słoń - papier specjalny z jakimiś włóknami w środku (też bardzo stary)
Papuga - materiał ze starego kalendarza, pióra i tektura
Lis - kolorowy blok techiczny
Małpa - kolorowy papier (made in ZSRR)
Dzik - jak wyżej
Krokodyl - papier do scrapbookingu (resztki naszych zaproszeń ślubnych)
jako patyczki posłużyły nam jednorazowe pałeczki do jedzenia.
Projekt sceny narodził się już podczas jej przygotowania. Właściwie to Rysiek powiedział, że przecież w Zoo są klatki - więc hmm... no tak to sobie wymyśliliśmy. Tym bardziej, że przecież tygrys mówi, żeby go wypuścić zza krat. Podobnie jak krokodyl. Musieliśmy to uwzględnić w scenografii...
Tym razem potrzebne były: nożyczki, karton, sznurek i taśma izolacyjna na ramkę (żeby ukryć te dziurki).
Proszę Państwa, oto Ryś! Ryś jest bardzo grzeczny dziś!
Nie obyło się bez elementów humorystycznych. Resztka taśmy izolacyjnej zwinięta w klukę wylądowała w klatce. A Rysiek do mnie: "Mamo, mamo patrz - kupa dzika!" :D
Podczas próby generalnej okazało się, że najlepszym miejscem na występ jest miejsce pod stołem. Idealny okazał się rozsuwany stół. Rysiek włazi pod spód i stamtąd wsadza zwierzęta do klatek. Potem samodzielnie albo czasem z niewielką pomocą recytuje wierszyki Brzechwy! Mówię Wam - szał!
Jak widać rozsuwany stół sprawdza się w tej zabawie po prostu idealnie. Nie trzeba większych zabiegów, żeby scena była stabina.
Zabawa na tyle się Ryśkowi spodobała, że postanowił na jutro (chciał na dziś) zaprosić gości na przedstawienie oraz na podwieczorek! Sąsiedzi już zaproszeni i przyjdą, a my mamy czas na jeszcze kilka prób. Może się uda całkiem samodzielnie? No zobaczymy...
W przygotowaniu przedstawienia pomogły nam:
Jest zatem i multimedialnie - będzie i muzyka, i słowo mówione. Jak w prawdziwym teatrze. Mam nadzieję, że uda mi się nagrać film - to się pochwalimy.
Taka mała duma, że się tak bardzo udała ta dzisiejsza zabawa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz