W końcu! Pojechaliśmy do Majlertów, co prawda to drugi koniec miasta, ale mieliśmy dobrą motywację - spotkanie ze znajomymi z Bródna i zabawa na placu przy Domu Kultury Świt.
Gospodarstwo rolne Majlertów zrobiło bardzo fajny anturaż wokół sprzedaży warzyw - w starej stodole, w dość prostym stylu, wyeksponowane są warzywa, zioła i trochę owoców, wraz z możliwymi potrawami przyrządzanymi z tych warzyw do degustacji (jakieś pesto, jakaś upieczona dynia, jakiś koktajl). Inspirujące!
Dodatkowo można było się narwać, naszarpać bazylii prosto z pola (oj jak bardzo pachnącego bazylią). Jak Rysiek był mały, to w ogóle nie interesowała go piaskownica (wyjątkiem była plaża), a teraz odkrywa jakiś nawrót łączności z gruntem i jak tylko znajdzie gdzieś gołą ziemię, to uwielbia się w niej babrać. Więc na polu czuł się jak w raju.
Bazylia została na pół dnia bukietem, roztaczająć woń świeżości najpierw w samochodzie, a potem w całym domu. Aż wreszcie trafiła pod ostrza blendera i oto mamy zapas pesto. Rada podsłuchana na polu rwania bazylii - idealne do przechowywania domowego pesto są pojemniki na mocz kupione w aptece, bo można w nich przechowywać ilość w sam raz na jeden obiad, zajmują mało miejsca w zamrażarce, są ustawne - no i sa tanie. Także ten!
A korzyści z wizyty w gospodarstwie Majlertów:
- dzieci mogą zobaczyć jak rosną warzywa, jak wyglądają w swoim naturalnym środowisku, mogą skosztować, dotknąć, powąchać, zerwać...
- przywieźliśmy całą skrzynkę warzyw: karczochy, dynia piżmowa, pomidory malinowe, fenkuł, mini cukinia, kukurydza, sporo ziół (kolendra, bazylia, szczypior niedźwiedzi)...
- już wiemy, gdzie to jest, jak tam trafić i gdzie pojechać (krok dalej), żeby znaleźć i punkt owocowy...
POLECAMY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz