- Jak masz na imię chłopczyku? - pyta skądinąd przemiła staruszka w lodziarni.
- Rysiek Luke Skywalker.
- Aaaa - odpowiada - jesteś Jedi. Mój syn też był Jedi, i wnuk.
Z tej to okazji nie mogliśmy przegapić takiego wydarzenia, jak Dzień Star Wars. Podobno nasz młody parawan był uwieczniony na kamerze i pokazany w jakimś Teleekspresie czy innej panoramie - nie wiem, nie widziałam, tylko słyszałam od pewnej młodej damy.
Spotkał prawdziwą Leię - i ucałował. SZOK!
Tłum - niemiłosierny. Jakieś 2 godziny czekania w kolejce, co opłaciliśmy dwutygodniowym glutem, ale czego się nie robi z miłości. I czego się nie robi dla poczucia, że nie jest się osamotnionym w swojej pasji, że ktoś może też interesować się tym, co my, że są też tak wkręceni w bycie Jedi czy też Sithami... No ja przepraszam bardzo, mi pozostało tylko uwiecznić zaistniałą sytuację na fotografiach, przygotować strój galowy oraz cierpliwie stać w kolejce.
Prawdę powiedziawszy nie spodziewałam się, że takie tłumy przybędą do Fortu Sokolnickiego. Na szczęście organizatorzy pomyśleli o tym i zapewnili wiele atrakcji dla stojących w długiej kolejce dzieci. Ale... do tych atrakcji też były kolejki ;-) Tak czy siak - warto było, bo wspomnienia są naprawdę najważniejsze.
Niech Moc będzie z Wami!
P.S. Do przygotowania stroju Jedi potrzebne są:
- zdolna babcia
- poszewka z brązowej poduszki na pelerynę
- legginsy w kolorze białym
- za duży pasek
- podkolanówki w kolorze białym
- T-Shirt biały w kolorze XL do pocięcia i przeszycia - kimono
- rajstopy w kolorze brązowym (na precle dla Lei)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz